Miasta Tel Awiw i Ejlat dzieli jakieś 340 km. Podróż do miejsca, które było kolejnym moim małym marzeniem zaplanowałem samolotem. Lot z Izraelskim przewoźnikiem Arkia odbył się na pokładzie Boeinga 757-300 bez znaczących zakłóceń (koszt 92 PLN). Sam start był opóźniony o blisko 30 min, ale przylot miał już tylko nieznaczne opóźnienie. Samolot wylądował na lotnisku J. Hozmana (ETH) położonym w centrum miasta Ejlat na południowym krańcu pustyni Negew. Samolot w środku jest dość wygodny, posiada co 3 rzędy elektroniczne ekrany przez które odbywa się szkolenie na wypadek awarii maszyny oraz przekazywane są informacje o aktualnej pozycji samolotu, sile wiatru, prędkości, temperaturze zewnętrznej, wysokości, aktualnym czasie czy przewidywanym przybyciu do portu docelowego.
W miarę niedrogie jak na Ejlat zakwaterowanie bardzo blisko lotniska (800m) znalazłem w Eilat Youth Hostel & Guest House. Na miejscu czysto, bardzo komfortowe warunki jak na pokój wieloosobowy (4 os.) pokój, który dzieliłem z 2 Niemcami i zdaje się Rosjaninem (dokładnie nie wiem bo poznałem go wracając z nocnej wyprawy (otworzył mi zamknięte od wewnątrz drzwi), a za dnia nie miałem okazji z nim rozmawiać. Godne uwagi jest fakt, że hostel serwuje na poziomie śniadanie w formie szwedzkiego stołu z dość urozmaiconym menu nie często spotykanym nawet w dobrych hotelach. W pobliskim markecie zrobiłem małe zakupy i wyruszyłem na miasto zobaczyć jego uroki.