Armenia,
"Republika Armenii (Հայաստան - Hajastạn, Հայաստանի Հանրապետություն -
Hajastani Hanrapetutjun) – państwo w Azji na Kaukazie Południowym.
Armenia graniczy od północy z Gruzją, od południa z Iranem i z azerską
eksklawą Nachiczewan, od wschodu z Azerbejdżanem, od zachodu z Turcją.
Niepodległość uzyskała w 1991 r. w związku z rozpadem ZSRR. Armenia nie
ma dostępu do morza. Stolicą Armenii jest obecnie Erywań, który jest też
największym miastem w kraju. Od 1991 roku Armenia należy do Wspólnoty
Niepodległych Państw". Tak kraj ten w krótkiej charakterystyce
przedstawia Wikipedia.
Bardzo ciekawe informacje na temat Armenii można znaleźć również na stronie (polecam):
http://www.kaukaz.pl/armenia/
"Dzisiejsza Armenia jest maleńkim krajem o bogatych tradycjach i historii sięgającej starożytnego Urartu. Od prawie dwóch tysięcy lat jej kultura opiera się na chrześcijaństwie. Mało kto wie, że to właśnie władcy ormiańscy jako pierwsi w świecie uznali chrześcijaństwo za oficjalną religię swego państwa, co miało miejsce już w 301 roku. Dość wcześnie, bo już w piątym wieku, kościół ormiański stworzył odrębną, autokefaliczną strukturę. Dzieje Armenii można bez przesady opisać przymiotnikami "burzliwe", "tragiczne" czy "wstrząsające". W zamierzchłej przeszłości jej granice opierały się zarówno o wybrzeże Morza Czarnego, jak i Morza Kaspijskiego a ormiańskie państwo obejmowało np. większość ziem dzisiejszej Turcji oraz północne prowincje współczesnego Iranu. Na terenie Wschodniej Anatolii położone są jedne z najwspanialszych świadectw armeńskiej cywilizacji, np. dawna stolica - miasto Ani. Z kolei wiele starożytnych i średniowiecznych ormiańskich świątyń do dziś stoi na terytorium państwa perskiego. Naród ormiański nie długo cieszył się wolnością we własnym państwie. Przez długie okresy swej historii Ormianie znajdowali się pod dominacją sąsiednich potęg, szczególnie Persji i Turcji. Polityka muzułmańskich mocarstw przyniosła Armenii katastrofalne straty demograficzne oraz znaczne okrojenie terytorium. Wystarczy wspomnieć tu choćby o ludobójstwie dokonanym przez młodoturków około roku 1915, kiedy to tureckie władze wymordowały ponad 1,5 miliona Ormian z terenów Wschodniej Anatolii i Azerbejdżanu. Tamte tragiczne wydarzenia określa się mianem genocide"
(źródło). Wydarzenia te upamiętnia Muzeum Genocydu.
Do tego wciąż nieodkrytego kraju jakim jest Armenia udaje się pociągiem z gruzińskiej stolicy Tbilisi. (
Relacja z Gruzji).
Całkiem niedawno bo 10 stycznia 2013 roku Armenia zniosła obowiązek wizowy dla obywateli państw UE i strefy Schengen pozwalając na przebywanie na jej terytorium 180 dni bez konieczności posiadania wizy. Jak więc tu nie skorzystać z okazji będąc tak blisko :-).
Pociąg do Erywania kursuje w dni parzyste, a powraca w
nieparzyste. Kartą płacić nie można więc trzeba wymienić kasę. Bilety na
pociąg są imienne, więc pani w okienku zadaje sobie wiele trudu aby
moje imię i nazwisko przetłumaczyć na rosyjski, ale w końcu się jej
udało i kiedy potwierdziłem, że jest ok była jakby dumna z siebie :-).
Kupujemy najtańsze bilety, które kosztują 33,47 GEL (58 PLN). Pociąg z
Tbilisi odjeżdża o 20:20, a do Erywania dociera o 6:55 dnia następnego. Spis połączeń kolejowych (
link). Wybór pociągu na podróż do Erywania był oczywisty. Jedzie on wprawdzie
długo (busem szybciej), ale w nocy i można się normalnie wyspać bo nawet najtańsze bilety
przewidują miejsca sypialne (w tym pościel) tyle, że w otwartych
przedziałach co mnie zupełnie nie przeszkadza (przy okazji nocleg mam wliczony w cenę).
Przed samym odjazdem pociągu był pewien dylemat ponieważ wagon, którym mieliśmy jechać z Michałem wciąż wypełniany był głównie pomidorami, papryką, pampersami i sam Bóg wie czym jeszcze. Aż w końcu decydujemy się znaleźć zarezerwowane miejsca i okazuje się, ... że są. Można wykrzyczeć hura!, bo po ilości pakowanego towaru myślałem, że już nic tam nie wejdzie. Podróżujemy w przytulnym towarzystwie zewsząd otaczających nas pomidorów, truskawek, papryki czy też pampersów :-). Chciałbym zobaczyć swój wyraz twarzy z tamtej chwili jak wchodząc do wagonu zobaczyłem to pierwszy raz, ale widok twarzy kolejnych osób w pewnym sensie mi to zrekompensował. Jednym słowem widok bezcenny. Mimo małej niepewności podróż przebiegła bez bólu, tylko na początku przewróciło się parę słupków z towarem (źle zabezpieczonych) rozsypując się po wagonie, ale w końcu ekipa konwojentów ogarnęła temat. Zmęczeni po całodziennym zwiedzaniu Tbilisi przespaliśmy całą noc z ok. godzinną przerwą na kontrole graniczną.
Armenia, Erywań: Dworzec kolejowy