Po emocjonującym dniu spędzonym na Drodze Śmierci przyszedł czas poznać inne rejony La Paz. Chcąc nie chcąc wybieram się do jednego z najwyżej położonych miast na świecie El Alto (z hiszpańskiego Wysokie). Formalnie jest ono włączone do La Paz jeszcze w roku 1987, jednak fizycznie jest oddzielone rogatkami kontrolującymi ruch na jedynej drodze łączącej oba miasta. El Alto uważane jest za drugie co do wielkości miasto w Boliwii, położone na wysokości do 4150 m n.p.m. na wyżynie Altiplano w zespole miejskim La Paz. To miejski konglomerat zamieszkany przez ponad 1,6 mln ludzi. Można tam bez problemu dojechać jednym z bardzo wielu busów jadących w kierunku El Alto. Wystarczy ustawić się na drodze wyjazdowej z La Paz, a transport sam nas znajdzie :-).
Ja wybrałem jednak kolejkę linową, bo to dodatkowa atrakcja, a koszt też nie jakiś wielki (3 BOB w jedną stronę). Kolejka linowa to nowy nabytek Boliwii, który kosztował ponoć 234 miliony USD, a otworzył ją 30 maja br. sam prezydent Evo Morales Ayma.
Ma 2,6 km i skraca znacznie czas potrzebny aby dotrzeć na wzgórze (do 10 min), a docelowo będzie miała niemal 10 km, bo na ukończeniu jest drugi jej odcinek liczący 7,3 km. Jak wspomniałem przejazd stanowi atrakcję. Kolejka jest cicha, nowoczesna, czysta i co najważniejsze możemy za jej szyb z wysokości zobaczyć miasto, a w dodatku mamy okazję ujrzeć jeden z najwyższych w Boliwii -szczyt Illimani (6438 m n.p.m.).
W górnej części miasta, gdzie zlokalizowano stację końcową znajdują się stanowiska autobusowe i postój taxi. Na przedmieścia El Alto wybrałem się pieszo, oglądając miasto z różnych jego stron. W jego granicach znajduje się także międzynarodowy Port lotniczy El Alto (LPB) obsługujący La Paz. To tutaj właśnie na wysokości 4150 m n.p.m. zawrotami głowy przywitały mnie Andy w La Paz, informując na dzień dobry o swojej wielkiej potędze.
W górnej części miasta, gdzie zlokalizowano stację końcową znajdują się stanowiska autobusowe i postój taxi. Na przedmieścia El Alto wybrałem się pieszo, oglądając miasto z różnych jego stron. W jego granicach znajduje się także międzynarodowy Port lotniczy El Alto (LPB) obsługujący La Paz. To tutaj właśnie na wysokości 4150 m n.p.m. zawrotami głowy przywitały mnie Andy w La Paz, informując na dzień dobry o swojej wielkiej potędze.
Tutaj też na ulicach El Alto w rynkowym zgiełku wydarzyła się dla mnie nieprzyjemna historia. Otóż idąc przed siebie z małym plecakiem na ramieniu chciano mnie okraść. Jako przynętę, aby odwrócić moją uwagę ktoś psiknął mi (jak domyślam się z jakieś psikawki) w kark wodą, a w tym samym czasie kobieta prawie klęcząc wskazywała ręką na słuchawki do telefony (notabene, które podrzucili mi pod nogi). Nie bardzo mnie one zainteresowały, bo trik z wodą na tyle mnie zaniepokoił, że zacząłem bardzo czujnie kontrolować co się wokół mnie dzieje. Wszystko działo się błyskawicznie. Kiedy poczułem ręce dotykające mnie z tyłu w kilku miejscach wiedziałem że jest coś nie tak. Gwałtownymi ruchami zacząłem się obracać co pozwoliło mi zaobserwować kątem oka rękę mężczyzny, który próbował wyciągnąć mi portfel z przedniej kieszeni. Zaobserwowany całą sytuacją z tyłu kompletnie tego nie czułem. Zamachnąłem się tylko z całej siły aby mu przylać w łapę, ale zdążył ją zabrać. Szczerze to tym razem złodzieje źle trafili, bo w czasie podróży używam zwykłej dużej agrafki, która ma na celu zabezpieczyć przed takimi sytuacjami i zapinam ją wewnątrz kieszeni. Dzięki temu udało mi się ocalić pieniądze. Dla nich próba kradzieży zakończyła się niepowodzeniem i koniecznością wysłuchania głośnej wiązanki przekleństw "po polsku", co z pewnością ich nie zmartwiłoby, nawet gdyby rozumieli. Dla mnie - czasem zastanawiałem się, czy kiedykolwiek moje środki bezpieczeństwa realnie pomogą mi w czymś. Dziś wiem, że to bardzo rozsądne podejście, które w tym konkretnym przypadku zaoszczędziło mi sporo kłopotu.
El Alto jest spore. Zawędrowałem przemierzając wiele przecznic w dość nieciekawe rejony, z których powróciłem jakimś przypadkowym busem. Wrażenie z miasta - to jeden wielki bazar. Na samych licznych straganach nie znalazłem nic interesującego. Sprzedają tu chyba wszystko: jedzenie, drobne artykuły gospodarstwa domowego ale i handlują materiałami budowlanymi czy żelastwem. Jednak jako miejsce do odwiedzenia warte jest uwagi. Można zaobserwować zwyczajne życie Boliwijczyków, w śród których można spotkać wielu poczciwych ciężko pracujących ludzi. A jeśli chodzi o próbę kradzieży, no cóż pilnować trzeba się wszędzie. W wielu europejskich miastach takie sytuacje również się zdarzają, a wielki tłum temu sprzyja. W El Alto spędziłem sporo czasu, ale muszę się z nim kontrolować bo na dzisiejszy wieczór mam konkretne plany.
Na 19:00 udaje się na Bus Terminal w La Paz (blisko hostelu), skąd wyjeżdżam do Uyuni. Czeka mnie ok. 12 godz. podróż autobusem, aby zobaczyć na własne oczy największe solnisko świata, tj. pozostałość po wyschniętym słonym jeziorze o powierzchni 10 582 km² - Salad de Uyuni.
Orientacyjne koszty:
--------------------
kolejka linowa wjazd, zjazd - 2 x 3 BOB
Autobus La Paz - Uyuni - 140 BOB
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Masz coś do powiedzenia napisz :-)